Niby nic a jednak cieszy. Kiedy nie ma się czasu, chęci, motywacji, jest tylko szaro i buro należy wybrać niewielki projekt – u mnie nim była okładka. Oczywiście to nigdy nie dzieje się szybko, bo jest to cały proces przez który trzeba przejść. I to jest w nim wspaniałe! Wciąga nas z każdym pomysłem, wyciągniętą szmatką, doborem wzoru, cięciem, układaniem, zszywaniem i prasowaniem. Aby na końcu zorientować się, że czas upłynął a my nie wiemy kiedy. Wykonana praca przynosi radość a efekty przekraczają wyobrażenia.
Moje okładki uszyłam z batików o nasyconych kolorach. Jedyny wzór to serce reszta to wariacja, którą wymyślałam na bieżąco. Tak się wciągnęłam, że uszyłam dwie wersje kolorystyczne.