Nie wiem jak to się stało, że jeszcze nie znalazła swojego miejsca tutaj. Zapomniałam. Okładka powstała w przedświątecznym czasie i jak widać cała aż kipi świętami. Zaczęło się od hafciku, którego wzór otrzymałam od Natalii i to on był impulsem do jej powstania. Drzewko wyszyłam na kanwie metalizowanej, która mieni się i błyszczy dodając uroku kolorowym bombkom. Dawno tego nie robiłam i sprawiło mi to dużo przyjemności. Hafcik oblekłam świątecznymi materiałami. Teraz można pisać list do Mikołaja. Muszę powiedzieć, że po zeszyt z taką okładką sięga się zupełnie inaczej :).
-
-
Okładka na zeszyt
Niby nic a jednak cieszy. Kiedy nie ma się czasu, chęci, motywacji, jest tylko szaro i buro należy wybrać niewielki projekt – u mnie nim była okładka. Oczywiście to nigdy nie dzieje się szybko, bo jest to cały proces przez który trzeba przejść. I to jest w nim wspaniałe! Wciąga nas z każdym pomysłem, wyciągniętą szmatką, doborem wzoru, cięciem, układaniem, zszywaniem i prasowaniem. Aby na końcu zorientować się, że czas upłynął a my nie wiemy kiedy. Wykonana praca przynosi radość a efekty przekraczają wyobrażenia. Moje okładki uszyłam z batików o nasyconych kolorach. Jedyny wzór to serce reszta to wariacja, którą wymyślałam na bieżąco. Tak się wciągnęłam, że uszyłam dwie wersje…
-
Okładka na zeszyt
To moja pierwsza patchworkowa okładka. Wykonałam ją dla bratanicy w prezencie urodzinowym. Nie powiem – pracy było sporo, choć nie jest przecież duża. Wybieranie i ostateczna decyzja, który kawałek materiału wykorzystać to wyczerpująca czynność 😆. Mimo tych “niedogodności” praca sprawiła mi wiele przyjemności a ostateczny efekt mnie satysfakcjonuje. Okładka miękko otula zeszyt sprawiając, że sięganie po niego staje się miłe i wyjątkowo przyjemne. Aż chce się korzystać.